Ze smutkiem podczas mojego zeszłotygodniowego urlopu z moją dziewczyną stwierdziłem, że nanoszenie poprawek zaproponowanych przez promotora na ostateczną wersję mojego doktratu było do tego stopnia wciągające ze zdarzyło mi się kilka razy zniechęcić moją lepszą połowę do łóżkowych igraszek (sic!). W zasadzie do tej pory nie postrzegałem mojej pracy naukowej w kategoriach uczuciowych. Jednak teraz jak już jestem na finiszu tego długoletniego związku to mam pewne obawy, że będzie mi jej brakować. Oczywiście nie podzieliłem się tymi obserwacjami z moją dziewczyną aby jej nie niepokoić. Podejrzewam, że biorąc pod uwagę dłuższy staż mojego związku z doktoratem niż z dziewczyną to pewnie jej obawy mogłyby być nawet uzasadnione. W zasadzie nie udało mi się nigdy wypracować głębszych uczuć dla korporacji w których pracowałem i obecnie pracuje, ale z doktoratem to coś zupełnie innego… Podsumowując, każdy z nas potrzebuje pasji aby wprowadzić równowagę emocjonalną do związku ze swoim partnerem, ale jak to z wszystkim bywa i z pasją nie należy przesadzać. A odpowiadając na wołanie o pomoc autora tego wpisu to dokonałem samodiagnozy: podejrzewam, że najlepszym lekarstwem na pozbycie się tej krepującej łóżkowej przypadłości tym razem będzie nie atak a publiczna obrona.
Korporacyjny Doktorant.
Korporacyjny Doktorant.